Pusta scena. Światło wydobywa z mroku proste, metalowe łóżko. Mężczyzna na nim budzi się, siada. Everyman – „pośmiewisko dziejów, bezimienny kurz” – nie wyróżnia się niczym. Kolejne dni jego życia, podobne do siebie, zlewają się w potoki szarości. Podejmowane decyzje są bardziej wynikiem splotu okoliczności niż świadomych działań. „Dwadzieścia lat mówiłem, dziś już mi się mówić nie chce” – zrezygnowany głos nie pozostawia żadnych złudzeń.
Tak rozpoczyna się „Piekło i raj” – najnowszy spektakl Teatru Rozrywki. Krzysztof Prus, reżyser i scenarzysta, postanowił opowiedzieć historię bohatera pieśniami Jaromira Nohavicy, w niektórych kręgach w Polsce wręcz kultowego czeskiego kompozytora, barda i poety. Jego utwory – ujmujące precyzyjną metaforą, by potem „rąbnąć między oczy” dosadnością sformułowania – rozpisał na trzy głosy.
I chociaż układają się one w raczej gorzką niż słodką opowieść o ludzkiej egzystencji, nie pozbawiają nadziei. Samotny Everyman w barze spotyka trzy niezwykłe istoty. Anioł, Diabeł i Śmierć staną się jego nieodłącznymi towarzyszami i przewodnikami. Po jawie czy śnie? A może główny bohater tak naprawdę się nie obudził i sen podsuwa mu widziadła przeszłości lub przyszłości? Nie wiadomo, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna surrealistyczny miraż. Ważne, że jeszcze nie wszystko stracone.

Skoro życie jest, jakie jest – „próżno się smucić”, trzeba je przeżyć, „zanim odwali się kitę”. Że zbyt dosadnie – obruszy się ktoś? Nohavica zdaje się spadkobiercą literackich tradycji wywodzących się co najmniej od Rabelaisa, a nieobcych też chociażby Szekspirowi; nazwanie rzeczy wprost i osadzenie w konkrecie nie odziera z szacunku.
To prawda, „ślepy bóg za sterem prowadzi naszą łajbę”, a my podążamy ku śmierci ze sztucznym uśmiechem Myszki Miki, udając, że rozumiemy, o co w tym wszystkim chodzi. Ale póki możemy doświadczyć kojącej obecności drugiego człowieka – nie jest źle. Uczucie – chociaż na chwilę, miłość – nawet jeśli się kończy – stanowią o sensie życia. Akt miłosny jest równy boskiemu aktowi kreacji. To być może jedyny moment, gdy człowiek ucieka od śmierci. A chociaż Diabeł mówi, że Boga nie ma (cóż innego miałby mówić?), nad kochankami czuwa wieczne oko opatrzności.

Chorzowska realizacja stanowi przemyślaną i spójną całość, a poszczególne elementy składowe czynią z niej nieszablonowy i przykuwający uwagę muzyczny spektakl.
Reżyser podkreślał, że nie zależy mu na koncercie przebojów, ale na tym, by poezja czeskiego barda opowiadała pewną historię. Tak się istotnie dzieje. Dzięki wspaniałym aranżacjom Radosława Michalika twórczość Nohavicy nabiera przestrzeni, oddechu, nowego wymiaru. Utwory przemawiają nostalgią rozdzierających ballad ze skrzypcami na pierwszym planie, pulsują hiszpańskimi rytmami, dźwięki klawiszy i akordeonu przywodzą na myśl zadymione bary. Zespół muzyczny wyczarowuje na scenie niepowtarzalny klimat, a każdy dźwięk chłonie się tak, by nie uronić ani nuty.
Niebagatelną rolę pełnią wyświetlane podczas spektaklu projekcje. To przede wszystkim obrazy Pawła Wróbla i Erwina Sówki – twórców należących do Grupy Janowskiej. Ale są także staroegipskie kompozycje pasowe, istoty wprost z bestiariusza średniowiecznego, jak smoki czy jednorożce, obrazy danse macabre. Wszystkie te wizualizacje wchodzą w nieustanny dialog z tym, co dzieje się na scenie.
Proste elementy scenograficzne – łóżko, bar z metalową konstrukcją – korespondują z geometrycznymi bryłami architektury z obrazów Wróbla. Malowane przez niego postacie bez twarzy, podobne jedna do drugiej, są jak Everyman – człowiek bez właściwości, a jednocześnie każdy z nas.
Tak jak w malarstwie Erwina Sówki mieszkańcy Nikiszowca siedzą na ławeczkach z Wisznu, Skarbkiem czy świętą Barbarą u boku, tak bohater „Piekła i raju” przy piwie i wódce spotyka byty nadnaturalne. Duch i ciało, sacrum i profanum, to, co przyziemne i to, co święte – miesza się i współistnieje zgodnie. Diabeł i Anioł nie stanowią wobec siebie opozycji. To nie psychomachia, w której walczyliby o ludzką duszę. W gruncie rzeczy podobni, pełni wad i słabości, rozumieją się doskonale, a ich głosy tworzą harmonijny duet. Anioła w śląskim kabotku i kiecce czasem tak uwierają skrzydła i aureola, że musi się napić przy barze. Psioczący na swój los Diabeł nosi kraciastą koszulę i ciężkie buty (dobrze, że ostatecznie zrezygnowano z pomysłu dziwacznej, zasłaniającej twarz maski, którą widać na zdjęciach z prób). Bliscy, zwyczajni, oswojeni – są wiernymi towarzyszami głównego bohatera.

A sama Śmierć? Niema, zwiewna i piękna, zastygająca w zadumanej pozie przed lustrem lub poruszająca się zmysłowo, nie wydaje się okrutna i przerażająca. Kiedy w falbaniastej spódnicy tańczy z Everymanem, trudno oderwać od niej wzrok (wspaniała i utalentowana Zuzanna Marszał w tej roli jest jednocześnie autorką pięknej choreografii).
Obsada w „Piekle i raju” nie zawodzi (w przypadku zespołu Teatru Rozrywki to właściwie truizm, ale nigdy dość słów uznania). Jarosław Czarnecki gra bohatera „niewidzialnego” i doskonale przeciętnego. To niełatwe zadanie, ale wywiązuje się z niego bez zarzutu. Głos Marty Tadli predestynuje ją do roli Anioła. Ale przecież jej postać ma w sobie też bezwarunkową czułość i dobro, a zmęczenie noszeniem aureoli nie pozbawia jej dyskretnej wewnętrznej siły. Fenomenalny Kamil Franczak po mistrzowsku wygrywa każde spojrzenie i gest: założenie rąk, palenie papierosa, uśmiech. Jego Diabeł bywa ujmujący i zabawny, frywolny i dosadny, gniewny i melancholijny, a od żadnego z tych wcieleń nie można oderwać wzroku.
Teatr Rozrywki oprócz wielkoformatowych, „klasycznych” widowisk musicalowych od lat eksploruje także inne ścieżki teatru muzycznego, które przekładają się na takie przedstawienia jak „Krzyk”, „Stańczyk. The Musical” czy właśnie „Piekło i raj”. Po premierowym pokazie Jaromir Nohavica zdawał się autentycznie poruszony, gdy mówił, że realizatorzy z pojedynczych cegiełek jego utworów zbudowali magiczny dom. Trudno się z nim nie zgodzić. Spektakl dzięki muzycznym i wizualnym kontekstom staje się niezwykle bliski widzom chorzowskiego teatru, miejsca osadzonego w konkretnej przestrzeni geograficzno-kulturowej, a równocześnie pozostaje uniwersalną przypowieścią o ludzkiej kondycji. O przemijaniu, „ o śmierci, z którą tak trudno się pogodzić, o zdradzie, miłości, o świecie”. Może pełną mroku i dramatycznych konstatacji, ale niepozbawioną przecież komizmu. Oto nasze „piekło i raj”.
*Wszystkie cytaty zostały zaczerpnięte z wykorzystanych w spektaklu utworów Jaromira Nohavicy w tłumaczeniu Renaty Putzlacher, Jerzego Marka, Antoniego Murackiego i Andrzeja Ozgi.
„Piekło i raj”, Teatr Rozrywki, 29 maja 2021r. (premiera)
Muzyka i teksty utworów – Jaromir Nohavica
Scenariusz i reżyseria – Krzysztof Prus
Kierownictwo muzyczne i aranżacje – Radosław Michalik
Everyman – Jarosław Czarnecki
Anioł – Marta Tadla
Diabeł – Kamil Franczak
Śmierć – Zuzanna Marszał
oraz zespół muzyczny w składzie:
Remigiusz Bonk – instrumenty klawiszowe, akordeon
Michał Karbowski – gitara elektryczna, akustyczna i klasyczna
Ronald Tuczykont / Jędrzej Łaciak – kontrabas, gitara basowa
Bartłomiej Plewka / Bartłomiej Herman – perkusja, instrumenty perkusyjne
Kamil Kułach / Dominika Kubicka – flet, klarnet, saksofony sopranowy i altowy
Małgorzata Liszak / Jacek Gros – skrzypce