Koncert Janka Traczyka w Krakowie z wielu względów można określić mianem wyjątkowego. Jeśli ktoś był przynajmniej na jednym, wie, że występy tego artysty na żywo zawsze mają niecodzienną aurę. Teraz nowe było miejsce, przede wszystkim jednak to pierwszy koncert w tym mieście po wydaniu debiutanckiej płyty. Może się to wydawać zaskakujące, bo pojawiła się ona na rynku późną jesienią 2020 roku, więc już jakiś czas temu; ale istotnie – poprzedni odbył się dwa lata wcześniej, tuż przed wybuchem pandemii, toteż 13 lutego krakowska publiczność mogła wreszcie wysłuchać utworów składających się na solowy album „Nadal jestem”.
„Zaścianek”, dysponujący głównie miejscami stojącymi, z kilkoma pozostającymi w cieniu lożami, nie wydawał się najlepszym miejscem dla prezentacji tak nastrojowej twórczości. Zresztą z informacji dostępnych w mediach społecznościowych klubu wynika, że zazwyczaj występują tu zespoły grające cięższe odmiany rocka. Jednak Janek Traczyk bez trudu oswoił tę przestrzeń, gdy tylko pojawił się na scenie.
Podczas występu zabrzmiały wszystkie utwory z debiutanckiej płyty. Nowocześnie, przestrzennie i „z oddechem” zrealizowane piosenki sprawdzają się zarówno w aranżacji na zespół, o czym mogłam się przekonać parę miesięcy temu w Warszawie, jak i w wersji bardziej lirycznej, tylko z akompaniamentem pianina.
Kilka kompozycji – powoli rozwijający się od pięknego intra „Bezpieczny ląd”, przewrotne „Smutne piosenki”, „Winylowy” – dało okazję do pobujania się w rytm muzyki. Janek często, nieco żartobliwie, wyrażał życzenie, by publiczność na jego koncertach tańczyła, można więc rzec, że przynajmniej w części jego marzenie się spełniło. Chóralne śpiewanie „Nadal jestem”, Na miłość przyjdzie czas” czy zagranego na bis „Chciałbym to być ja” wprawiało w taką samą radość widownię, jak i twórcę. Ale słuchacze potrafili się też doskonale odnaleźć, wysłuchując do ostatniej nuty utworów „Bursztynowy” czy „Możesz krzyczeć”, które ze względu na ciężar gatunkowy zawartych w nich historii wymagają większego skupienia.
Taki odbiór twórczości to niewątpliwie zasługa artysty, który potrafi nawiązać z publicznością wyjątkową więź. Płyta „Nadal jestem” jest mocno skoncentrowana na uczuciach. Jej autor w tekstach zazwyczaj bazuje na własnych doświadczeniach, chociaż zdarzają się też kompozycje napisane w oparciu o przeżycia innych. Każda z nich jest intymną opowieścią, której Janek nadaje jednocześnie uniwersalny wymiar. Podczas występu na żywo nieprzeciętną wrażliwość pokrywa czasem żartem czy anegdotą, ale w swojej twórczości jest szczery i prawdziwy. To powoduje, że wielu słuchaczy bez trudu odnajduje w jego utworach własne emocje, lęki i pragnienia.
Janek Traczyk nie uwodzi wymyśloną kreacją siebie i scenicznym teatrem; chyba że za jego element uznamy przywdziewany podczas całej trasy bordowy garnitur – nawiązanie do okładki płyty i tonacji teledysków. Poza tym jest po prostu on – artysta, mężczyzna po uczuciowych przejściach, który charakterystycznym, pełnym głębi głosem opowiada mniej lub bardziej zwyczajne historie, a którego radość z tego, że publiczność jego utwory zna i śpiewa, jest autentyczna i namacalna.
Janek Traczyk oprócz działalności solowej znany jest ze sceny teatralnej – to niewątpliwie jeden z najbardziej rozpoznawalnych i interesujących aktorów musicalowych, kojarzony m.in. z rolą Poety w niezapomnianym gdyńskim „Notre Dame De Paris” czy kreacjami w Teatrze Muzycznym ROMA. Pytany o to, co dla niego najważniejsze, z jednej strony zawsze podkreśla, że nie umie wybrać i teatralne deski uwielbia, ale też niezmiennie zaznacza, iż osobista muzyczna wypowiedź jest dla niego najistotniejsza.
Zakończony trzema bisami koncert, a także rosnąca popularność twórcy „Nadal jestem” udowadniają, że (na szczęście) na muzycznej scenie wciąż jest miejsce na taką twórczość; na dopracowane, eleganckie kompozycje, wyjątkowy głos i piękne w swej prostocie teksty, na szczere emocje i wrażliwość. Warto odwiedzać miejsca, w które prowadzi Janek Traczyk.
13 lutego 2022r., Janek Traczyk – Koncert Walentynkowy, klub Zaścianek, Kraków