Dziewczyna spotyka chłopaka… Wszystkich, którzy jęknęli teraz w duchu (lub na głos): „Eee, serio? Ileż można!” informuję, że owszem, tak rozpoczyna się „Once”. I tak mogłabym też zacząć, pisząc o ludziach, bez których tego tytułu by nie było – o Markécie Irglovej i Glenie Hansardzie. Czeska piosenkarka i irlandzki muzyk najpierw stworzyli indiefolkowy duet The Swell Season. W 2007 roku powstał skromny film Johna Carneya, z Irglovą i Hansardem w rolach głównych oraz ze stworzoną przez nich muzyką, który okazał się niespodziewanym sukcesem (otrzymał m.in. nagrodę publiczności na największym festiwalu filmów niezależnych Sundance i Oscara za piosenkę „Falling Slowly”). Wreszcie w 2011 roku „Once” w wersji scenicznej został najpierw pokazany na Off-Broadwayu, a rok później trafił na Broadway. Efekt? Osiem nagród Tony, m.in. dla najlepszego musicalu i libretta. Nieźle, prawda?
A zaczęło się od wyświechtanego „dziewczyna spotyka chłopaka”.
Bohaterowie „Once” poznają się przypadkiem. On to uliczny muzyk; marzy o wydaniu płyty, ale uważa, że to, co tworzy, nikogo nie obchodzi. Dziewczyna, z którą był związany, wyjechała. Jest przekonany, że jego życie już zawsze będzie się toczyć między warsztatem, w którym pomaga ojcu naprawiać sprzęt AGD, a pokojem w domu rodzinnym.
Ona jest Czeszką. Swoim pozytywnym nastawieniem, energią i uśmiechem mogłaby oświetlić Dublin (w tym właśnie mieście umieszczono akcję). Na początku chłopak zachowuje wobec nowej znajomej rezerwę, ale pierwsze lody zostają przełamane (niebagatelną rolę odgrywa w tej kwestii zepsuty odkurzacz). Oboje odkrywają, że dobrze im się ze sobą rozmawia…
Polską realizację „Once”, wyreżyserowaną przez Wojciecha Kępczyńskiego w Teatrze Muzycznym ROMA, zobaczyłam podczas XI Krakowskich Miniatur Teatralnych w roku ubiegłym, a teraz po raz drugi na Scenie Novej. Przyznaję rację tym, którzy twierdzą, że najlepiej odbiera się spektakl na małej scenie. Niewielka przestrzeń pasuje do kameralności przekazu.
Nie do przecenienia w tej historii są odtwórcy głównych ról – muszą się wykazać (podobnie jak wszyscy artyści biorący udział w musicalu) wszechstronnym przygotowaniem: aktorskim, wokalnym oraz instrumentalnym, ale również nieprzeciętną wrażliwością, żeby nie zbanalizować swoich bohaterów.
Dziewczyna jest bardzo otwarta, we wszystkim, co jej się zdarza, stara się znaleźć dobre strony. Na początku jej pogoda ducha i entuzjazm wręcz trącą naiwnością. Wraz z rozwojem fabuły okazuje się, że być może to sposób obrony przed światem, bo bagaż emocjonalny i życiowy, który ze sobą niesie, lekki wcale nie jest. Przebojowa, ale nie nachalna, potrafi się wycofać, jeśli trzeba. Głos Moniki Walter urzeka delikatnością w balladach, a subtelne aktorstwo wydobywa rozmaite odcienie uczuć, które przeżywa bohaterka.
Paweł Mielewczyk jako Facet kreuje wiarygodny portret mężczyzny zniechęconego niepowodzeniami, który chce się wycofać i zapomnieć o swoich marzeniach. Pokazuje cały wachlarz emocji w dyskretny, nieprzeszarżowany sposób, budując postać małymi gestami, mimiką, tonem głosu; bezbłędnie oddaje początkowy brak wiary, wahanie, a potem odzyskiwanie pewności siebie, przebłyski radości. Aktor, na Dużej Scenie prezentujący się najczęściej w klasycznych numerach typu „broadwayowskiego”, w piosenkach z „Once” udowadnia, że nieobcy mu rockowy pazur (swego czasu grał w zespole, więc właściwie nie powinno to dziwić).
Oboje pięknie i powściągliwie pokazują rodzące się w nich nowe uczucia. Pozwalają być blisko swoich bohaterów, ale uciekają od sentymentalnych chwytów.
Drugi plan zaludnia szereg oryginałów: grupa emigrantów mieszkających razem (scena wspólnego oglądania telenoweli jest jedną z najzabawniejszych w musicalu), bankier marzący o karierze rockmana, mąż tęskniący za zmarłą żoną, właściciel sklepu muzycznego, który uważa się za co najmniej następcę Casanovy… Wszystkie te postaci zarysowane są mocniejszymi konturami – w kontrapunkcie do pary głównych bohaterów. Bo i czasu scenicznego mają mniej, ale dzięki muzykom-aktorom stają się prawdziwe i budzą sympatię. W pamięć zapada szczególnie Michał Chwała jako Svec, Malwina Misiak w roli Baruski – mamy Dziewczyny, i Oliwia Skrzypczyk – pełna witalności Reza.
Prosta, ograniczona do schodów i podestu scenografia harmonijnie komponuje się z opowiadaną historią. Akcja przenosi się z ulicy do pokoju Faceta, ze sklepu muzycznego do pubu, ze studia nagrań nad brzeg morza. Żadna z lokalizacji nie jest ukazana dosłownie, ale operowanie światłem i dźwiękiem, sposób prowadzenia fabuły oraz wspomniane aktorstwo są tak sugestywne, że bez trudu widzę te miejsca w swojej wyobraźni.
Przyznam, że kilka razy słuchałam oryginalnej muzyki z filmu, jednak soundtrack jako całość nieco mnie nuży. Natomiast polskie wersje piosenek są ciekawie zaaranżowane, a wkomponowane w fabułę spektaklu, w którym ballady („Krok za krokiem”, „Jeśli chcesz mnie”) przeplatają się z nawiązującymi do folku, żywiołowymi utworami („Hej, pada, pada…”), świetnie sprawdzają się na scenie. Dodatkowym walorem są zbiorowe układy taneczne. Oddają klimat przepełnionego, kipiącego energią pubu i mają taką temperaturę, że trudno nie dać się porwać ich rytmowi. Równoważą melancholijny nieco nastrój scen lirycznych.
Uniwersalizm „Once” przywołuje skojarzenia z parabolą. Rzecz dzieje się w Dublinie, ale przecież mogłaby gdziekolwiek. Główni bohaterowie nie mają imion – dzięki temu wielu widzów może wpisać w kontekst przedstawienia własne doświadczenie.
To opowieść, która staje w szeregu z takimi filmowymi produkcjami jak „Co się wydarzyło w Madison County” czy „Przed wschodem słońca”. Przypadkowe spotkanie okazuje się katalizatorem zmian w życiu postaci. Ale wielkich przewrotów nie będzie – codzienność budują przecież drobiazgi. A prostota i zwyczajność to siła tego musicalu. Oszczędny w środkach, pokazuje głód uczuć bez melodramatyzmu i taniej ckliwości. Wszystko dzieje się w sferze niedopowiedzeń, wpół słowa i zawieszonego w powietrzu gestu. Oboje – Dziewczyna i Facet – nie wyznają nam o sobie wszystkiego. Przeszliśmy z nimi kawałek drogi; są inni niż na początku – i my też. Dokąd pójdą? Czy jest dla nich szczęśliwe zakończenie? I czy „szczęśliwe” oznacza: takie, jakiego pragnęliby widzowie? Te pytania pozostaną z nami. Oni poniosą swoją tajemnicę dalej. Najpiękniejszy song musicalu dopowiada, że „wciąż mamy czas”. Oni i my. Dobrze jest wyjść z teatru z taką konstatacją.
„Once”, Scena Nova, Teatr Muzyczny ROMA, 9 lipca 2022r.
Reżyseria: Wojciech Kępczyński
Dziewczyna – Monika Walter
Facet – Paweł Mielewczyk
Reza – Oliwia Skrzypczyk
Była – Kamila Szalińska-Bałwas
Svec – Michał Chwała
Andrej – Patryk Rogoziński
Baruska – Malwina Misiak
Eamon – Paweł Izdebski
Billy – Wojciech Dmochowski
Tata – Jacek Wąsowski
Bankowiec – Artur Gierczak
Ivonka – Marta Perzyna