Mężczyźni umierają w listopadzie

Na międzywojennych pocztówkach jedno z pierwszych na świecie sanatoriów leczenia chorób „gardlanych i piersiowych” w Görbersdorfie (dziś Sokołowsko) wygląda jak Hogwart. Mury z ciemnoczerwonej cegły, neogotyckie krużganki i okrągłe wieże, okna zakończone ostrymi łukami… Coś musi być w tym miejscu i jego aurze, skoro najpierw w literacką podróż w tamte rejony wyruszyła Joanna Bator („Gorzko, gorzko”), a niedawno Olga Tokarczuk w „Empuzjonie”.

Ubiegłoroczna powieść noblistki jest gęsta od znaczeń (i nie chodzi tylko o paralelę z „Czarodziejską górą” Manna), a aluzje i literackie odniesienia oplatają ją niczym rozległe niteczki grzybni. Dodajmy do tego zmienną, migotliwą narrację, językową wybujałość i nałożoną na to wszystko przewrotną maskę „horroru przyrodoleczniczego” – a będziemy mieć wstępne wyobrażenie o utworze, którego teatralnej adaptacji podjął się Robert Talarczyk.*

Fot. Przemysław Jendroska

Maski przybierają także przybywający do sanatorium kuracjusze – jak Mieczysław Wojnicz, który pozostawia za sobą dotychczasowe życie studenta Politechniki Lwowskiej, a przywdziewa nową tożsamość – pacjenta. Znajduje zakwaterowanie w pensjonacie dla panów Wilhelma Opitza, udaje się do doktora Semperweißa, który potwierdza diagnozę o gruźlicy i przepisuje kurację. Po powrocie od lekarza Wojnicz zastaje na stole pensjonatu… ciało żony Opitza, Klary, która właśnie popełniła samobójstwo. Zdarzenie to wprowadza chwilowe tylko poruszenie pośród mieszkańców gästehaus für herren – przecież nie można „traktować czynu kobiety jako w pełni świadomego”, a „życie musi iść dalej”. I „idzie”. Krygujący się i próbujący nowych ról albo już w nich umoszczeni, mężczyźni wygłaszają swoje przemowy podczas spotkań przy posiłkach, popijaniu Schwärmerei – nalewki o tajemniczym składzie, podczas spacerów i wycieczek do okolicznych atrakcji. Co prawda bardzo młody i bardzo chory Thilo von Hahn mówi konspiracyjnie, że „tutaj morduje się ludzi”. Co prawda listopad jest miesiącem, w którym śmierć zbiera żniwo szczególne, a jesienna aura niepokoju i przemijania wypełnia każdą szczelinę uzdrowiska – ale przecież to nic niezwykłego w takim miejscu. A poza tym każdy przybywa tu ze swoją tajemnicą – tak jak Mieczysław.

Twórcy adaptacji wydobywają zawartą w powieści teatralizację i zwielokrotniają ją dzięki scenicznym zabiegom. Sięgają do sztuki okresu, w którym rozgrywa się akcja utworu – przedednia I wojny światowej. Z wyraźnym ukontentowaniem nawiązują do początków horroru jako gatunku (podtytuł zobowiązuje). Blado umalowane twarze aktorów przywołują kadry z filmów Fritza Langa czy Friedricha Murnaua, podobnie jak przenikliwe dźwięki pojawiające się znienacka wśród pięknych nut walca (znane utwory Wojciecha Kilara w opracowaniu Adama Wesołowskiego), które sprawiają, że widzowie podskakują w fotelach.

Fot. Przemysław Jendroska

Odpowiedzialna za scenografię, kostiumy i reżyserię świateł Katarzyna Borkowska prezentuje scenę skąpaną w brązowych, błękitnych i zielonkawych odcieniach. Sylwetki wyłaniają się z półmroku lub nikną w nim, stając się elementem malarskiej wizji, niczym na ekspresjonistycznych obrazach Kirchnera lub Kokoschki. Efekt potęgują wyświetlane na przezroczystych płaszczyznach wizualizacje Wojtka Doroszuka. Czasem postacie na ich tle stają się bohaterami teatru cieni. Sugestywnej warstwie wizualnej podporządkowany jest każdy element spektaklu.

Zielona organiczna bryła pośrodku, z której wydobywają się opary, zmienia się w zależności od oświetlenia. Sceniczny świat nieustannie metamorfuje; w końcu nic nie jest tym, czym się wydaje – jak na płótnie XVI-wiecznego niderlandzkiego malarza Herri met de Blesa, które Thilo pokazuje Wojniczowi. Dobro i zło, prawda i kłamstwo, życie i śmierć, kultura i natura, męskość i kobiecość – wszystko jest płynne, niestałe, w ciągłym ruchu.

Fot. Przemysław Jendroska

Jednak dziadersi we wzorzystych piżamach i bonżurkach wciąż tańczą w zwolnionym tempie oraz perorują o niższości kobiet. Twierdzą, że nie pozostają one w sferze racjonalnej, jak mężczyźni, bo kieruje nimi pożądanie, a nie wola, po czym sami ulegają hipnotycznemu transowi żądzy. Przekonani o własnej uprzywilejowanej pozycji, ani się domyślają, że pod ich bokiem kotłuje się i rozrasta potężna siła. Pojedyncza kobieta (Klara) zadaje sobie śmierć. Pojawiająca się zamiast niej empuza – zmiennokształtna zjawa – to uosobienie odwiecznej żeńskiej mocy natury, niepozwalającej się unieważnić. A opowieść o świecie bez kobiet staje się uniwersalną narracją o każdym wykluczeniu.

Fot. Przemysław Jendroska

Mateusz Znaniecki przyciąga uwagę, popisowo wcielając się w obie role: samobójczyni i empuzy. Intrygująco, każdy na swój sposób, postać Wilhelma Opitza odczytują Marcin Gaweł i Grzegorz Przybył. Michał Piotrowski dobrze odnajduje się jako nieco zagubiony Mieczysław, zbyt „miękki”, co zawsze zarzucał mu ojciec, który jednak nie ustaje w wytrwałych poszukiwaniach tego, kim jest naprawdę. Ciekawe kreacje tworzą Mateusz Smoliński jako Thilo, Jakub Fret w roli Rajmunda czy Krzysztof Stróżycki (August August). Ale właściwie trzeba docenić pracę całego zespołu aktorskiego, w wielu scenach funkcjonującego jak jeden organizm.

Dopisane przez reżysera zakończenie każe Mieczysiowi-Klarze spotkać w szpitalu, na tyłach I wojny światowej rannego Hansa Castorpa z „Czarodziejskiej góry”. Oto, do czego prowadzi męskie ego i punkt widzenia – zdaje się podkreślać.

Jednak jeszcze jest rok 1913. Trwanie w rolach i zanurzenie w iluzji tymczasowego życia pozwala mężczyznom z pensjonatu oddalać od siebie myśl, że za chwilę skończy się świat. Ich świat. Epilog jest poza zasięgiem. Ale niczego już nie da się zatrzymać.

*„Empuzjon”, którego światowa prapremiera miała miejsce na deskach Teatru Śląskiego 12 maja 2023r., zrealizowany został w koprodukcji z Instytutem im. J. Grotowskiego we Wrocławiu (premiera 19 maja) oraz warszawskim Studio teatrgaleria (premiera 23 czerwca).

„Empuzjon”, Teatr Śląski im. St. Wyspiańskiego, 12 maja 2023r. (prapremiera), 25 maja 2023r. (premiera krytyczna)

Adaptacja i reżyseria – Robert Talarczyk
Muzyka – Wojciech Kilar (w opracowaniu Adama Wesołowskiego)
Scenografia, kostiumy, reżyseria świateł – Katarzyna Borkowska
Choreografia – Kaya Kołodziejczyk
Dramaturgia – Miłosz Markiewicz
Wideo-art – Wojtek Doroszuk

Empuza – Mateusz Znaniecki
Mieczysław Wojnicz – Michał Piotrowski
Wilhelm Opitz – Marcin Gaweł, Grzegorz Przybył
Thilo von Hahn – Mateusz Smoliński
Walter Frommer – Dariusz Maj
August August – Krzysztof Strużycki
Longin Lukas – Marcin Szaforz
Doktor Semperweiß – Wiesław Sławik
Ojciec Wojnicza – Artur Święs
Rajmund, Hans Castorp – Jakub Fret

fb-share-icon
Ten wpis został opublikowany w kategorii INNE SPEKTAKLE i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Mężczyźni umierają w listopadzie

  1. Recenzja "Empuzjon" pisze:

    Bardzo podoba mi się Pani recenzja. Pracuję w Teatrze Śląskim i wrzuciłam ją na mój profil na fb, aby moi znajomi szybciej do niej dotarli. Podoba mi się klimat, w jakim Pani pisze o tym scenicznym świecie, bardzo bliski temu, co ja zobaczyłam w przedstawieniu. Polecam wyprawę do Sokołowska. Jest tam na prawdę niezwykle.
    Z pozdrowieniami
    Anna Podsiadło

    • GosiaJG pisze:

      Dzień dobry. Przyznaję, że po zobaczeniu zdjęć z wyprawy twórców i artystów do Sokołowska i po tym, jak przez jakiś czas, czytając wspomniane książki, oglądając spektakl, a potem pisząc recenzję, „siedziałam” w klimacie tego miejsca, nabrałam wielkiej ochoty na odwiedzenie go. Dziękuję za miłe słowa i zamieszczenie recenzji na Pani profilu. Pozdrawiam serdecznie, Małgorzata Jęczmyk-Głodkowska

Możliwość komentowania została wyłączona.